Dzisiaj Mama poszła do Pracy, a z Helutkiem w Domu został Tata...
Praca Mamy zaczęła się fajnie: w zeszłym tygodniu odezwała się do Mamy Szefowa i powiedziała, że najlepiej będzie, jeśli Mama pierwszego dnia przyjdzie do Pracy na godzinę dziesiątą. Dziesiąta to jest bardzo dobra godzina na chodzenie do Pracy, bo jeśli człowiek idzie do Pracy na godzinę dziesiątą, to przynajmniej może się porządnie wyspać. Więc jak Mama o świcie usłyszała ćwierkającego z sąsiedniego pokoju Helutka, to tylko mocno szturchnęła chrapiącego Tatę i przewróciła się na drugi bok. A Tata, jak to Tata, najpierw nie bardzo wiedział o co chodzi, a potem zwlekł się z łóżka i poszedł zabawiać ćwierkającego Helutka...
I tak oto zaczął się urlop Taty...
Więc jak wyspana Mama wstała w końcu z łóżka (a Mama już dawno tak sobie nie pospała...) i weszła do kuchni, to aż się za głowę złapała. Bo w kuchni akurat Helutek wykłócał się z Tatą o to, że żadnej kaszki, ani chlebka, ani banana, ani wogóle nic innego, to on jeść nie będzie. A Tata powoli zaczynał mieć dość urlopu!
A że Szefowa powiedziała, że Mama może przyjść dopiero na godzinę dziesiątą, to Mama zdążyła wcisnąć jeszcze w Helutka wielką miskę kaszki. I poszła do Pracy...
A w Pracy było fajnie.
Tylko że jak Mama z Pracy wróciła, to Tata wyglądał jeszcze gorzej! Jakiś taki nie wyspany, nie ogolony, ubranie miał kaszką poplamione... Generalnie niezbyt dobrze wyglądał... No i bardzo głodny był, bo podobno czasu na jedzenie wogóle nie miał...
Dlatego przerażona Mama najpierw nakarmiła Tatę, a potem Helutka. A Helutek z tej radości, że Mama wróciła z Pracy (bo już zaczynał podejrzewać, że Mama zostawiła go na zawsze!), zaczął biegać bez niczyjej pomocy od Mamy do Taty, od Taty do Mamy, i tak w kółko! I w końcu tak się tym bieganiem zmęczył, że zasnął natychmiast jak tylko Mama się do niego w wielkim łóżku przytuliła...
A Tata, jak już się najadł, sprawdził swoją pocztę i pooglądał sobie telewizję, to zapowiedział, że jutro będzie gotować!