Sporo się u nas wydarzyło w ostatnim czasie...
W czerwcu Helutek zrobił sobie Wakacje:
- Pojechał najpierw do Prostejova (bez Mamy i Taty!)...
- Potem do Warszawy (bez Mamy i Taty!)...
- A potem nad morze (z Mama i Tata!)...
W tym czasie w Monachium zrobiło się ciepło.
Na trzy tygodnie do Helutka przyjechał Dziadek (czyli
Dedzi), który codziennie zabierał Helutka na rowerowe wycieczki. Mama rano szła do pracy, popołudnia spędzała z Helutkiem na placu zabaw, a wieczorami zasypiała o Helutkowej porze, bo tak ją te zabawy wykańczały. Czasami Mama zrobi jeszcze pranie, albo ugotuje jakiś dobry obiad dla Helutka (wtedy i Tata się pożywi), odkurzy mieszkanie (bo Helutek przynosi do domu tony piasku we wszelkich zakamarkach swojego małego cialka – piasek jest w Helutkowych uszach, i w nosie, pod paznokciami, w pupie, w kieszonkach kurteczki, w podwiniętych spodenkach, no po prostu wszedzie! Przy dwóch dniach bez odkurzania, Mama wynosi worek piasku z mieszkania. I zbieranie zaczyna sie od nowa… Helutek uwielbia piasek...), albo po prostu poprzytula sie do Helutka. Bo przytulanie się do Helutka jest najprzyjemniejszą rzeczą na świecie!
Tak było, jak był u nas Dedzi...
Potem Helutek pojechał z Mamą i Tatą na ślub do Wrocławia i przywiózł sobie z tamtąd Babcię (czyli Babi)...
A potem Babi wróciła do Warszawy, a Helutek znowu pojechał na urlop. Do Prostejova. Na całe dwa tygodnie!