Wednesday, December 5, 2007

Krótka historia Helutkowego przyjścia na świat... (5)

Mamie udało się unieszkodliwić Helutka i wygospodarować czas na dokończenie Historii! Unieszkodliwienie okazało się całkiem proste - najpierw cały dzień na świeżym powietrzu, potem kupa, kąpiel, jedzenie i Helutek śpi jak zabity...

Zgodnie z obietnicą, oto szczęśliwe zakończenie Krótkiej Historii Helutkowego Przyjścia Na Świat:

Jak Mama wynudziła się już na KTG (Tata się nie nudził, bo zabrał ze sobą książkę. Przewidujący jest ten Tata, zabrać książkę do porodu...), przyszła ponownie Pani Położna. Mama z przerażeniem stwierdziła, że Skurcze się skurczyły, tzn. i zmalały i straciły na częstotliwości. Nie był to dobry znak dla Mamy, bo Mama przecież już od kilku godzin chciała rodzić! Pani Położna zawołała Panią Doktor, a Pani Doktor zawołała Pana Doktora. I jak już przyszedł Pan Doktor (Mama była już kompletnie skołowana kto jest kto, bo w międzyczasie przyszło jeszcze kilka Pań Położnych, które wyraźnie czyhały na Mamine KTG), to orzekł, że właściwie możemy jeszcze czekać na porządne Skurcze, ale on to by radził zaaplikować oksytocynę i podstawił Mamie Papier do Podpisania pod nos. Ale Mama głupia nie jest i od razu pyta, czemu on jej podstawia Papier do Podpisania pod nos? Pan Doktor zaczął wyjaśniać, trwało to dość długo i Mama zaczynała już się niecierpliwić – w końcu chciałaby już popatrzeć na swojego Helutka! A że wyjaśnienia brzmiały rozsądnie, Mama podpisała Papier, Pan Doktor wyszedł i za chwilkę wrócił z malutką pastylką. Mama pastylkę połknęła i ustaliła z Panem Doktorem, że przyjdzie na ponowne KTG o godzinie trzynastej. W między czasie Tata wdał się jeszcze w dyskusję z Panem Doktorem, kiedy tak właściwie tego porodu możemy się spodziewać i czy on zdążyłby jeszcze pojechać na chwilkę do pracy (bo ma jeden raport do skończenia...). Pan Doktor zapewnił Tatę, że może spokojnie do swojej pracy jechać, bo to jest historia na następnych kilka godzin, jeśli nie dłużej, i pewnie Mama będzie przychodziła po kolejne pastylki, bo przy pierwszej ciąży, to na jednej pastylce się nie kończy. No kurcze, Mama zapomniała zabrać książkę!

Tak więc Tata pojechał do pracy, a Mama zeszła do swojego pokoju, usiadła na łóżku i nastawiła się na dłuuugie czekanie. Minęła godzina dziesiąta...

Pół godziny później Mama na łóżku nie była już w stanie siedzieć. To znaczy siadała sobie na łóżku, a potem przychodził Skurcz i Mama od razu z łóżka zeskakiwała. A ponieważ Mama grzeczna jest i lekarzy się słucha, to Paniki nie urządza. Kazali wrócić na KTG o godzinie trzynastej, mamy dopiero jedenastą, więc Mama zaciska zęby i w pokoju siedzi!

Przed godziną dwunastą Mama nie była w stanie wydawać z siebie rozsądnych dźwięków, więc napisała krótkiego sms-a do Taty (że ma natychmiast wracać do szpitala!) i postanowiła pójść się zapytać, czy rzeczywiście ma czekać do godziny trzynastej, bo tak prawdę powiedziawszy, to ona już nie może tych bóli wytrzymać! No i wyszła z pokoju, co jakiś czas przystając i podpierając się ściany.

Pod salą z KTG okazało się, że wszystkie aparaty są zajęte i kazano Mamie „chwilkę” poczekać. W takich sytuacjach Mama zazwyczaj bywa agresywna, bo bardzo nie lubi, jak się ją lekceważy, ale ponieważ była już na pół zamroczona a Panie Położne biegały, jakby miały owsiki w pupie, to stanęła grzecznie (w na pól wyprostowanej pozycji) na korytarzu i czeka.

O godzinie dwunastej do szpitala dobiegł zdyszany Tata i zastał Mamę zgiętą w pół pod oknem na korytarzu. Strach pojawił się w jego oczach, ale Mama była jeszcze w stanie mu wyjaśnić, że pozycji pionowej nie jest w stanie już do dawna osiągnąć, ponieważ ją BOLI i żeby on poszedł tam zrobić jakąś awanturę, bo nie chcą jej wpóścić na KTG! Tata zaczął więc bojowo interweniować, a Panie Położne tylko trzasnęły mu drzwiami przed nosem i kazały czekać aż się zwolni aparat. Ale chwilkę później wpóściły i Mamę i Tatę do środka, podłączyły Mamę do KTG i uciekły (znowu im się pojawiły owsiki w pupie). Tylko że Mama nie była w stanie ani leżeć, ani siedzieć, ani stać w pionie i w dodatku zaczęła z siebie wydawać jakieś dziwne dźwięki, których nigdy wcześniej nie wydawała! Tatę wyraźnie zaczęło ogarniać Przerażenie, dawno zapomniał o swojej kamerze, aparacie i książce i zaczął biegać za biegającymi Paniami Położnymi, żeby jakoś tej Mamie pomogły.

I teraz nastąpi dygresja ze strony wszystko-wiedzącego narratora (bo na tym etapie to ani Mama, ani Tata nie zostali o tym poinformowani) – Helutek urodził się dokładnie na samym wierzchołku niemieckiego baby boom-u. Dlatego Panie Położne udawały głuche i nie zaprowadziły wydającej z siebie dziwne dźwięki Mamy na salę porodową – wszystkie pokoje były zajęte!

A potem przyszła jeszcze Pani Doktor, zbadała Mamę i powiedziała, że już jest 6 centymetrów rozwarcie i że zaraz Mama urodzi Helutka. Tata powykłócał się jeszcze chwilkę z kompletnie go ignorującymi Paniami Położnymi, zwolnił się sąsiedni pokój do porodu i podpierająca się na Pani Położnej Mama do niego przeszła.

A potem to już były tylko krzyki, krzyki i jeszcze raz krzyki... Och, dużo krzyków... Krzyyyków...

Początkowo Tata przy każdej Maminej próbie wypchnięcia Helutka na świat dzielnie trzymał Mamę za ręce, ale później już tylko kucnął w głowie łóżka i cichutko siedział. Mama podejrzewa, że chciał ocalić swoje ramiona przed wyrwaniem z zawiasów... Pani Położna proponowała nawet Tacie, żeby wyszedł na chwilkę na świeże powietrze, ale Tata dzielnie trwał na posterunku, skulony w głowie łóżka i tylko się modlił, żeby ten horror już się zakończył...

I w końcu Pani Położna oznajmiła, że widzi już Helutkową Główkę! Mama poczuła, jak główka wyszła na Świat! A zaraz za główką wypadła reszta Helutka!

Godzina 16:45, 5 października 2007, piątek

I wszyscy odetchnęli z ulgą... A najgłośniej Tata... Pani Położna zaproponowała jeszcze Tacie przeciącie pępowiny, za co Tata uprzejmie podziękował i położyła golusieńkiego Helutka na Maminej piersi. I w tym momencie Mama się w Helutku Zakochała! Zakochała się tak mocno, że cokolwiek by Helutek w życiu nie nabroił, to Mama i tak będzie go kochała jak tylko umie najmocniej...


4 comments:

Anonymous said...

Piękna,wzruszająca histotia,babcia czytając płakała.Mama H jest wyjątkowo dzielną osobą(Tata tez).Mam nadzieję,że dzięki napisaniu Historii,Mama i Tata oczyszczą się z traumy porodu i poczują się ludzmi doświadczonymi.A Człowiek Doświadczony wie,ze nic nie wie,dlatego babcia tak mało mogła pomóc Rodzicom H i panikowała na zapas.A teraz tez babcia poczuła do H takie uczucie,że zrobi dla Niej wszystko,po prostu bardzo Ją pokochała.
Ponieważ babcia na ogół wypowiada się w imieniu całej Rodziny,to napisze jeszcze,że bardzo dużo osób kocha już H i pragnie Jej szczęścia.Thanks 4 the Story.

Anonymous said...

Kochana Córeńko,razem z Twoim maleństwem czekamy na szóstą część Historii,którą reżyseruje życie.
Kiedy idąc na Marienplatz przechodziłam koło Kliniki,czułam,że to przyjazne miejsce.Zastanawiałam się kto tam jest w środku,jaka Historia.Zadna wyobrażnia nie odda nam tego co Wy przeżyjecie.Wiesz,że babcia znajdzie Was tam,jak tylko zawołacie,a teraz puszczam do kompa Moniczkę,take care.

Anonymous said...

Rodzic nie jest Bogiem,fajny text dzisiaj na onecie.I recommend U.

Anonymous said...

Dzisiejszą noc H spędzi w sali z dziewczyneczką z Austrii dwa dni młodszą od H,po operacji wątroby,a babcia już myśli o obu,chciałaby pomóc,ale jak?